Mężczyzna przetrwał na łodzi 67 dni. Wydarzenia, które rozegrały się na wzburzonych wodach Morza Ochockiego, przypominają scenariusz filmowego thrillera. Niestety te dramatyczne przeżycia były bolesną rzeczywistością dla 45-letniego Michaiła Piczugina. Ten doświadczony żeglarz i obserwator wielorybów cudem przeżył 67 dni dryfowania na morzu, po tym jak silnik jego łodzi uległ awarii. To, co miało być kilkugodzinnym rejsem powrotnym do domu, zamieniło się w dramatyczną walkę o życie, którą Michaił wygrał, choć stracił brata i siostrzeńca.
Tragiczna wyprawa
Wszystko zaczęło się na początku sierpnia, kiedy Michaił, jego 49-letni brat Siergiej i 15-letni siostrzeniec Ilja wyruszyli w rejs na Wyspy Szantarskie, by podziwiać wieloryby grenlandzkie. 9 sierpnia, po zakończeniu wyprawy, cała trójka ruszyła w drogę powrotną na wyspę Sachalin. Podróż miała trwać około czterech godzin, ale problemy techniczne z łodzią zmieniły ten plan w koszmar. Awaria silnika sprawiła, że łódź zaczęła dryfować w głąb morza, pozostawiając załogę na łasce nieprzewidywalnych fal – opisuje standard.co.uk.
Mimo że mieli na pokładzie zapasy jedzenia i wody wystarczające na dwa tygodnie oraz ciepłe ubrania i race, ich sytuacja szybko stała się krytyczna. Rosyjskie władze rozpoczęły akcję poszukiwawczą, ale po kilku tygodniach, nie odnajdując śladów łodzi, straciły nadzieję na odnalezienie trójki żywych.
Przeczytaj także: Najdłuższe molo na Bałtyku zostało otwarte! Ma 720 metrów długości [WIDEO]
Mężczyzna przetrwał na łodzi 67 dni
67 dni później, 14 października, o poranku, rybacy u wybrzeży półwyspu Kamczatka zauważyli coś, co w pierwszej chwili uznali za boję lub unoszące się śmieci. Jednak po włączeniu reflektorów ich oczom ukazała się mała łódź. Na pokładzie siedział wyczerpany Michaił Piczugin, owinięty w kamizelkę ratunkową i koce, machając rękoma i krzycząc „Tutaj!”. Przywiązana do łodzi pomarańczowa flaga była niemym świadkiem jego desperackiej walki o przetrwanie.
Michaiła natychmiast przewieziono na pokład łodzi rybackiej, a następnie przekazano pod opiekę lekarzy. Mężczyzna był w stanie skrajnego wyczerpania, schudł około 50 kg, co stanowiło prawie połowę jego wagi. Jednak, mimo ogromnego fizycznego i psychicznego wyniszczenia, przeżył.
Przeczytaj też: Mężczyzna nurkuje na głębokość 65 stóp, aby ujawnić przerażającą prawdę o oceanie
Walka o życie
Nie wiadomo dokładnie, jak Michaił przetrwał te 67 dni, a jego brat i siostrzeniec zginęli. Wiadomo jednak, że na łodzi znajdowały się wędki, a zarówno Michaił, jak i jego brat byli zapalonymi myśliwymi i rybakami. Być może to umiejętności przetrwania pozwoliły mu przeżyć w skrajnych warunkach. Ciała Siergieja i Ilji znaleziono obok Michaiła, co wskazuje na to, że zmarli jeszcze w trakcie dryfowania po morzu.
Pomimo tego, że Michaił przeżył, dramatyczne wydarzenia odcisnęły na nim ogromne piętno. Jego była żona, Jekaterina, z którą ma 12-letnią córkę, mówiła o emocjonalnym oczekiwaniu na wiadomość o nim. „Czekaliśmy na cud i stał się!” – wyznała w wywiadzie. Choć Michaił został uratowany, jego powrót do zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego, z pewnością zajmie sporo czasu.
Przeczytaj też: Zaginiony polski turysta uratowany na Maderze. Trudna akcja ratunkowa
Przeżycie na granicy możliwości
Historia Michaiła Piczugina to nie tylko opowieść o przetrwaniu w ekstremalnych warunkach, ale także o sile ludzkiego ducha. Dryfując samotnie przez ponad dwa miesiące, Piczugin musiał stawić czoła nie tylko siłom natury, ale także samotności i rozpaczy po stracie bliskich. Jego determinacja, by przetrwać, zasługuje na miano cudu.
Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądały te dni na małej łodzi, bez kontaktu ze światem, w nieustannym strachu przed śmiercią. Michaił musiał walczyć nie tylko z głodem, zimnem i brakiem wody, ale również z własnymi myślami i bólem po stracie brata i siostrzeńca.
Choć Michaił został odnaleziony żywy, wiele pytań dotyczących tych dramatycznych dni pozostaje bez odpowiedzi.