
Największy bunkier przeciwatomowy w Europie znajduje się w znanym miejscu – Początkowo miał pomieścić aż 20 tysięcy osób. Stworzono go z rozmachem, łącząc nowoczesną technologię, precyzyjne planowanie i przekonanie, że każdy obywatel zasługuje na ochronę. Jedna z prób ewakuacyjnych przeprowadzona w 1987 roku całkowicie jednak zmieniła podejście do tego obiektu. W jej wyniku zredukowano jego pojemność dziesięciokrotnie. Obiekt nadal istnieje. Znajduje się w jednym z najbogatszych krajów w Europie. Dziś jego przeznaczenie jest jednak zupełnie inne niż pół wieku temu.

Projekt powstał na fali ustawy z 1963 roku, która nakłada na państwo obowiązek zapewnienia każdemu obywatelowi miejsca w schronie. Skutki? Szwajcarzy zbudowali między 360 a 370 tysięcy schronów – w szpitalach, domach, szkołach, a nawet pod ulicami. Ten jeden jednak wyróżnia się na tle pozostałych. Możliwe, że przejeżdżałeś tamtędy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jego główny fragment to… autostrada.
Największy bunkier przeciwatomowy w Europie znajduje się w dobrze znanym miejscu – jest ukryty pod autostradą
To właśnie dwukilometrowy tunel jednej z głównych autostrad zamieniono w największy bunkier w Europie. Jego wjazdy można zamknąć stalowymi drzwiami o masie 350 ton i grubości półtora metra. Ukryta obok siedmiopiętrowa konstrukcja mieści centrum dowodzenia, pomieszczenia mieszkalne, zaplecze sanitarne, kuchnię, centrum medyczne, a nawet… cele dla osób zakłócających porządek.
Zwykli mieszkańcy pobliskich osiedli często nie wiedzą, że z ich ogrodów można dostać się do jednego z wejść do schronu. Jedno z takich ukrytych przejść odkryli dziennikarze Swissinfo. Weszli do wnętrza obiektu nazywanego przez mieszkańców „Jaskinią”. Przeczytaj także: Najbezpieczniejsze kraje na wypadek III wojny światowej – oto, gdzie szukać schronienia Dalsza część artykułu poniżej
Przepełnienie, hałas, brak prywatności
W środku panowała duszna atmosfera, a wąskie korytarze i niskie sufity potęgowały klaustrofobiczne wrażenie. Pomieszczenia mieszkalne zaprojektowano bez uwzględnienia prywatności – łóżka ustawiono tuż obok siebie, a cienkie ściany nie tłumiły żadnych dźwięków. Już po kilku minutach trudno było oddychać. Twórcy obiektu przewidzieli niemal każdy scenariusz, z wyjątkiem jednego: jak zachowają się ludzie pod wpływem stresu. Jak podkreśliła przewodniczka Zora Schelbert: „Byli przygotowani na wszystko, ale największym problemem i tak byliby ludzie.”
Przeczytaj też: Trump zaostrza politykę imigracyjną: 43 kraje objęte ograniczeniami wjazdu do USA
Katastrofalna próba
W 1987 roku zorganizowano symulację o kryptonimie Operacja Mrówka. Miała ona sprawdzić, jak szybko można uruchomić schron w sytuacji zagrożenia. Okazało się, że na zamknięcie ogromnych wrót potrzeba aż 24 godzin – zdecydowanie za długo w obliczu zagrożenia nuklearnego. Do tego drzwi nie domykały się poprawnie, a łóżek nie dało się przenieść przez zbyt wąskie korytarze.
Zawiodła też łączność – jedynym sposobem komunikacji było bieganie z wiadomościami między oddalonymi częściami bunkra.
Nowe przeznaczenie bunkra Sonnenberg
Po nieudanej próbie zdecydowano się zredukować maksymalną liczbę osób, które mogą schronić się w obiekcie – z 20 tysięcy do zaledwie 2 tysięcy. Obszar medyczny został przekształcony w przestrzeń mieszkalną, a same plany awaryjne przewidują dziś wykorzystanie bunkra w razie osunięć ziemi lub trzęsienia ziemi, a nie ataku nuklearnego.
Eksperci podkreślają, że schron nie spełnia już wymagań współczesnego konfliktu jądrowego – schowanie się pod ziemię na kilka tygodni nie wystarczy, gdy skutki promieniowania mogą utrzymywać się latami.
Pomimo wielu wątpliwości, Sonnenberg nadal robi wrażenie i przypomina o szwajcarskim podejściu do bezpieczeństwa obywateli.